Siedemnastego listopada poczułam wreszcie, że żyję po coś.
A może nawet nie, może to było kilka dni później. Na pewno w chwili kiedy usłyszałam to jedno, bardzo ważne słowo z Jego ust. Wtedy już całkowicie…
Tak jest dużo lepiej. Kiedy jesteś z kimś, ale zakochujesz się dopiero jakiś czas później. Wtedy wiadomo, że wysiłek nie poszedł na marne. I ja wiem dobrze, że ta energia, którą włożyłam w cały ten ambaras – opłaciła się.
Nie jest prosto. Oboje jesteśmy tak skomplikowani, że tylko przypadek, a może coś w rodzaju przeznaczenia, mogłoby nas ze sobą połączyć, dopasować.
Wiele rzeczy złożyło się na ten związek. Jakieś potknięcia, błędy i autobus linii 508, na pewno. Dzięki temu wiem, że tak powinno być.
Ciężko mi uwierzyć, w te słowa, tak szczere, które wypowiada gdy ja milczę zbyt długo, albo kiedy szklą mi się oczy. Nauczyłam się przy Nim zasypiać i czuć, nie tylko ból, ale też te dobre emocje. Chociaż nadal nie umiem ich od siebie odróżnić, ale wreszcie wiem, że są i, że jestem zdolna do odczuwania.
Jestem pewna, że to właśnie z Nim chciałabym pojechać do Arizony i pędzić przez pustynię turkusowym Cadillac’iem Eldorado. I to właśnie Jego widzę w domu na wrzosowisku, chociaż zawsze ten drugi fotel na werandzie był pusty. A teraz Go tam widzę, On mi tam pasuje.
Z Nim właśnie chciałabym przeżyć ten absolut.
Przy Tobie mogłabym szaleć, tańczyć i krzyczeć pod wiatr, przy Tobie będę płakać i tracić grunt pod nogami, ale wiem, że mnie poprowadzisz przed sobą, że właśnie razem zdołamy podbić świat i stworzyć swój własny. Przy Tobie chcę się potykać, bo wiem, że mi wybaczysz, otrzesz łzy i podmuchać na starte kolana. A potem pchniesz dalej, nadając rozpęd. Teraz Ziemia mogłaby się zatrzymać, a ja tego i tak nie zauważę, bo jedyne co teraz widzę, to te Twoje niebieskie oczy… Wielkie i ciepłe.
Chociaż to nie jest miłość jak z Bułhakowa to ja jestem Małgorzatą, a Ty Mistrzem i to dla Ciebie zebrałam bukiet żółtych kwiatów.
Wszyscy ludzie w moim życiu byli jak ta szklanka wody. A Ty jesteś dla mnie jak ocean.
A.
Tuesday
I don't believe in science. Only love, sex and music.
Author:
tyruryru
on
2:15 AM
2
komentarze
Friday
I love this taste of air in a front of your lips
Najtrudniej napisać o tym, że jest dobrze. Taka prawda. Mało kto się tego podejmuje, a nawet jeśli – łatwo zrezygnować, bo wychodzi z tego grafomania i bohomazy.
Tylko, że ja ten stan muszę odnotować. Po prostu muszę o tym napisać, bo inaczej zalegnie mi w środku i w końcu wycieknie mi ta cała słodycz, uszami.
To nie tak, że jest mdło i cudownie. Ta słodycz to masa wewnętrznego spokoju. To tak jakby Jego obecność, aktywowała we mnie jakiś gen, który odpowiedzialny jest za produkcję jakiegoś hormonu, który mnie uspakaja i pozwala racjonalnie myśleć.
Co prawda, depresje jak miałam, tak mam nadal, ale nagle – o dziwo! – kończą się tak szybko jak się pojawiły. A przecież tuż zanim wpisał się w moje życie, potrafiłam umierać przez dwa tygodnie, wciąż z takim samym natężeniem i tylko nagłość pojawienia się i znikania tych melancholii, była taka sama.
A teraz? Łatwiej mi pracować, łatwiej zasypiać, łatwiej funkcjonować w ogóle, bo wiem, że jest i, że czeka na mnie. A jeszcze tak niedawno zadawałam sobie pytanie: czym obie zasłużyłam, że mi ktoś odebrał prawo do szczęścia?
Okazało się, że nie odebrał, tylko przesunął w czasie, żebym mogła docenić to poczucie bezpieczeństwa.
Zawsze pojawia się myśl „a co będzie, jeśli…” i wątpliwość czy w ciągu miesiąca się nie skończy. Ale łatwiej ją od siebie odsunąć, kiedy się widzi te błękitne, zakochane oczy i czuje miękkie usta i zapach, który otacza i przenosi gdzieś, tysiące kilometrów stąd, gdzie jeszcze nas nie było, ale gdzie możemy być sami i możemy budować swoje własne, wspólne życie…
A.
Author:
tyruryru
on
10:34 AM
0
komentarze
Minęło puste pół roku.
Miałam wrażenie, że serce na zawsze przestało mi bić. Bo w sumie po co? Dla kogo? Do kogo? Wszystko upadło i nawet nie było co zbierać.
Ale nie szkodzi.
Tęsknota mnie nie zabiła. Tęsknota za kimś, za czymś... Za uczuciem, za człowiekiem, za spełnieniem. Cholera wie. Ale nie zabiła tym razem. Udało mi się uciec. Chociaż już strach mnie obleciał, że się nie wydostanę z tego labiryntu.
Czasami w deszczu, pijąc nad Wisłą, wydawało mi się, że jeśli się postaram i będę cierpliwa to zdobędę to czego mi brak. Ale to przekonanie odpłynęło razem z brudną pianą.
I nagle spadło na mnie jak grom... A był tak blisko. I teraz będzie jeszcze bliżej. Mój osobisty Francuzik.
Tylko jak ja go pogodzę z własnym życiem?
Ant.
Author:
tyruryru
on
10:11 PM
1 komentarze
Boli mnie, psia krew.
Boli mnie fizycznie część mojego wnętrza. Ta najgorsza część.
Swoją drogą, żyję w jakimś zawieszeniu. Niby jest dobrze, jest tak paskudnie dobrze, że aż mi wstyd, że może być tak dobrze. A zaraz potem myślę sobie, że straciłam tak dużo i tak gwałtownie, że jeśli nie odzyskam równowagi teraz to już nigdy się to nie wydarzy.
Author:
tyruryru
on
7:15 PM
0
komentarze
Nie dane mi być w tym życiu szczęśliwą.
Przepraszam, którędy do wyjścia?
Author:
tyruryru
on
10:59 PM
0
komentarze
Monday
Chciałam się dzisiaj powiesić.
Ale to nie jest taka chęć psychiczna. Odczuwam to czysto fizjologicznie.
Obudziłam się dzisiaj rano i pomiędzy głodem nikotynowym, ale potrzebą wypicia gorącej kawy z mlekiem, zachciało mi się powiesić. Zachciało mi się. Tak jak śpię gdy jestem zmęczona i jem gdy czuję głód.
Z tą jednak różnicą, że dam sobie jeszcze odrobinę czasu... Nie wiem jak dużo, ale poczekam. Głód też czasami znika, mimo braku jedzenia.
Nie mogę sobie przypomnieć, co wyrażał jej wzrok, gdy patrzyła na mnie ostatni raz?
Author:
tyruryru
on
10:17 PM
0
komentarze
Sunday
Dzisiejszy dzień, zaczynając od wczesnego poranka, sponsoruje parafraza z Karola Bunscha: dużo łatwiej byłoby odbudować zburzone miasto, niż teraz zburzone zaufanie.
Ponadto, wyciągam bardzo prosty wniosek, że jestem najgorszą dziwką w tym mieście, skoro daję się tak nonszalancko wyruchać i nawet nie biorę za to grosza, nie mówiąc już o miłym słowie czy przyjaznym spojrzeniu.
I nie mogę powiedzieć, że mnie ktoś zmusza, skądże znowu. Wręcz przeciwnie - sama nadstawiam tyłka w koronkowej bieliźnie, kręcę się i ocieram jak kotka w rui, a potem kontempluję ból w samotności. Chętnie, dla pogłębienia swojej rozpaczy, powiem, że nawet zmuszam Go do tego, żeby mi ten ból sprawił!
Zmieniłam się przez ostatnie tygodnie. Zmieniłam się i sama nie poznaję twarzy w lustrze i swoich słów i myśli w głowie.
Po raz kolejny sięgnę po "Sowę, córkę piekarza" i zgwałcę się do końca. Robię się mokra na myśl o tej torturze.
A.
Author:
tyruryru
on
9:01 AM
0
komentarze
Saturday
nie uniknę zasypiania. nie uniknę budzenia się.
Popełniam jedno faux pas za drugim i chyba tylko na swoją niekorzyść. Chciałabym uwierzyć, że jestem tu nie dlatego, że muszę, ale dlatego, że chcę. A jak już uwierzę, to wszystko będzie jasne i przejrzyste. I przestanę się bać.
Nawet mnie nie boli, jestem bardziej zaskoczona, odrobinę zawiedziona. Że potoczyło się właśnie tak. I chyba przyjaźni z tego nie będzie. Za dużo byłoby w tym wbijania szpili pod paznokieć palca wskazującego.
Nie umiem z nim rozmawiać. I nie nauczę się, póki nie zablokuję w sobie szufladki "emocje".
Weź sobie, dziewczyno, usiądź.
Author:
tyruryru
on
10:55 PM
0
komentarze
Thursday
Odkryłam w czym tkwi problem.
Jak, kurwa, takie małe stopy, mają nosić taki wielki łeb?!
Author:
tyruryru
on
8:03 PM
0
komentarze
Saturday
Nie mam do kogo zadzwonić, by powiedzieć, że teraz chciałabym aby moje serce się zatrzymało i przestało sprawiać ból, każdym uderzeniem.
Author:
tyruryru
on
4:21 PM
1 komentarze
Wednesday
Jak to leciało? "If you love somebody, set them free"...
Spóźniłam się. Spóźniłam się kupić konwalie, spóźniłam się otworzyć serce, spóźniłam się zapukać do drzwi.
Mogę mieć żal tylko do siebie. Usiądę tu i tak będę siedzieć, póki kurz mnie nie okryje grubą warstwą. Żeby nie zapomnieć jak się oddycha, będę czekać, aż przyjdziesz i ten kurz ze mnie zdmuchniesz.
Gdybym miała siłę, powiedziałabym Ci dzisiaj te dwa słowa, które tak często więzły mi w gardle.
A.
Author:
tyruryru
on
1:09 AM
1 komentarze
Monday
Kiedy rozstajesz się z kimś tak na serio, przestają przychodzić Ci do głowy teksty głupich piosenek o miłości i tak naprawdę, bez względu na to po której jesteś stronie, pojawia się taki moment, kiedy jest Ci naprawdę chujowo.
Nieważne, czy się od kogoś uwolniłeś, czy ktoś Cię porzucił: zostajesz sam. I po pięciu godzinach sączenia łez myślisz tylko o drylowaniu wiśni i konwaliach. Chociaż to nie jest dostatecznie żałosne i rozpaczliwe porównanie, to konwalie mają tu pewien symbol. Ale to już nieważne. Najgorsze jest chyba to, że nigdy się nie sądzi, że jest się psem ogrodnika i uderza to w Ciebie jak jakiś młot. W potylicę.
Potem oczywiście czyta się kilka razy, poprzednio napisane zdania, w celu napisania kolejnych, ale znowu zaczyna się płakać, a to już nie jest śmieszne. Gula w gardle nie pozwala się napić herbaty, człowiek się krztusi i ma ochotę zajarać.
Kurwa, co to jest do cholery?! Jakaś paranoja. Mam ochotę strzelić sobie w łeb, ale najpierw nauczę się wszystkich stolic europejskich.
A.
Author:
tyruryru
on
10:40 PM
0
komentarze
Bywają wieczory, że idę ulicą Ikara, popatrzeć jak na tle nieba trzepocze flaga na maszcie ambasady Stanów Zjednoczonych.
I ta flaga, cholera jasna, uświadamia mi dziwnie jak mało mam wspólnego z tym co się tutaj dzieje. Że mnie to wszystko nie dotyczy, ani ta flaga, ani to niebo, ani ambasada, ani nic zupełnie. Że snuję się wciąż pomiędzy rzeczami, które do mnie tak naprawdę nie należą, chodzę ścieżkami, których nie znam i oddaję siebie ludziom, którzy są mi zupełnie obojętni.
Będę musiała niedługo, wyczyścić rower, napompować opony i pojechać gdzieś, gdzie nic nie ma. Gdzie nic nie wykiełkuje i tam właśnie odetchnąć z ulgą. Tam pozwolę sobie wreszcie być.
Drink, get drunk and get out of my heart
Author:
tyruryru
on
10:12 PM
0
komentarze
Tuesday
Moja mama zawsze się odgrażała, że pójdzie i załatwi, pójdzie i zrobi, pójdzie i wszyscy będą dla mnie mili. Ale nigdy tego nie zrobiła, zawsze kończyło się na słowach.
A właśnie teraz, przydałby mi się ktoś kto, by poszedł i przekazał im wszystkim prztyczka w nos, ode mnie.
„- Może jednak mnie nie rozstrzelają? Może tylko postraszą, jak Dostojewskiego, i ześlą. Będę palił w piecu i pisał powieści. Kim byłby Dostojewski, gdyby nie przeżył własnej egzekucji?”
(Wiktor Jerofiejew)
A.
Author:
tyruryru
on
10:14 PM
1 komentarze
Sunday
Kontempluję sztukę z rękami w kieszeniach.
Czekam, z utęsknieniem, aż skończy mi się czas wolny. Boli mnie głowa od tego.
Martwię się o takie rzeczy, które nie nadejdą jeszcze jakiś czas, chociaż to, że nadejdą w ogóle jest nieuniknione.
Chyba powinnam zacząć działać, zamiast myśleć tak dużo. Może się wezmę za to... jutro.
Chodź, pojedziemy nad jezioro.
Author:
tyruryru
on
1:15 AM
0
komentarze
Saturday
Nie da się ukryć: jestem żałosna kiedy jestem pijana. Wbrew pozorom nie napisałam tego bez pomocy worda. Wbrew pozorom, chętnie poszłabym pić dalej.
Author:
tyruryru
on
1:32 AM
1 komentarze
Wednesday
Wychodząc przez bramę, czuję się jakbym przez ostatnie kilka godzin wstrzymywała oddech powodując śmierć, nadchodzącą jedna po drugiej. Dopiero za progiem odpalam papierosa doprowadzając się do śmierci fizycznej. I tak wszystko prowadzi do nazwania swojego życia Wspaniałym. Muszę wytworzyć substytut idei, zatrzymania akcji serca, żeby poczuć naprawdę, że żyje.
I tak wszystko się podrze i wyrzuci.
Author:
tyruryru
on
8:35 PM
0
komentarze
Monday
Gdybym napisała wprost co mnie boli, byłoby to dużo za łatwe. Nie da się jednak ukryć, że muszę dzisiaj ponarzekać. W przestrzeń, bez czyjegoś zmęczonego wzroku i niepotrzebnych łez. Wystarczą moje na dzisiaj.
Chciałabym mieć łatwiej. Chciałabym mieć, chociaż raz, z górki. Nie czuję się już ani ważna, ani potrzebna, a przecież było już tak dobrze. Znów nie mogę pisać, nie mogę dać sobie z tym rady, to już nie jest inspirujący brak weny, to jest pustka w głowie.
To są wytworzone przez ostatnie miesiące, hektary piaszczystych pól. Nic tu nie wyrośnie, nic z tej ziemi nie wyjdzie.
Czuję się, pewnie słusznie, winna. Przeze mnie razem nie zamieszkamy, przeze mnie razem nie wyjedziemy. Ale ten jeden raz chciałabym mieć prawo powiedzieć, że nic na to nie poradzę. Tym razem nie wiem co mam zrobić. Tym razem szczerze chcę odpuścić.
Zbyt błękitne niebo, odbija się w zbyt białym śniegu, w zbyt mokrych chodnikach i oknach. Oślepia moje zbyt zielone oczy w zbyt zmęczonej twarzy. Boli mnie od tego głowa. Zbyt mocno. Zbyt myślę o sobie, zbyt mocno zatraciłam się w uszczęśliwianiu innych. A przecież nie mam wyjścia? Siebie nie uszczęśliwię, a czymś żyć muszę. Zbyt krótko.
życzę miłych snów, wszystkim tym, którzy właśnie mają zamiar, tak jak ja, przespać swoje problemy.
Author:
tyruryru
on
6:04 PM
2
komentarze
