Sunday

Dzisiejszy dzień, zaczynając od wczesnego poranka, sponsoruje parafraza z Karola Bunscha: dużo łatwiej byłoby odbudować zburzone miasto, niż teraz zburzone zaufanie.

Ponadto, wyciągam bardzo prosty wniosek, że jestem najgorszą dziwką w tym mieście, skoro daję się tak nonszalancko wyruchać i nawet nie biorę za to grosza, nie mówiąc już o miłym słowie czy przyjaznym spojrzeniu.
I nie mogę powiedzieć, że mnie ktoś zmusza, skądże znowu. Wręcz przeciwnie - sama nadstawiam tyłka w koronkowej bieliźnie, kręcę się i ocieram jak kotka w rui, a potem kontempluję ból w samotności. Chętnie, dla pogłębienia swojej rozpaczy, powiem, że nawet zmuszam Go do tego, żeby mi ten ból sprawił!

Zmieniłam się przez ostatnie tygodnie. Zmieniłam się i sama nie poznaję twarzy w lustrze i swoich słów i myśli w głowie.

Po raz kolejny sięgnę po "Sowę, córkę piekarza" i zgwałcę się do końca. Robię się mokra na myśl o tej torturze.

A.

No comments: