Saturday

Mam łóżko z racuchów

Miałam się za siebie wziąć, ale mi nie wyszło. Zmęczenie, stres i lenistwo wzięło górę, zamotało i kazało mi zostać dzisiaj w domu. Wróciłam kwadrans temu i jest niesamowicie. Chociaż chciałabym zostać całą noc, wystarczyło mi te parę godzin. Pierwszy raz w klubie razem, pierwszy raz tańczyłyśmy, nie bałyśmy się, że gdy pocałujesz mnie w usta, ktoś rzuci butelką. Nie. Było dobrze. Tylko świadomość powrotu była męcząca. I pustego łóżka. Ale w taxówce było ciepło, a w łóżku miękko, mam głowę pustą, gotową do marzeń, mogę sobie Ciebie wyśnić na raz i dwa i trzy. I jesteś.

Tuż obok, blisko całkiem. Najpierw kilka łyków, coś mocniejszego, śmiejemy się, rozglądamy, jesteśmy tu obie pierwszy raz, wpada koleżanka, jeszcze jeden łyk i taniec, jeden, drugi, trzeci, jest dobrze. Ale już wiemy, ze po operacji trzeba przystopować, zamiast trzech drinków pijesz jeden. I panie takie miłe, dały jeść i nie wystawiły rachunku. I nie boli mnie głowa, tylko czuję taką lekkość którą muszę wykorzystać dla siebie, inaczej, nie mogę jej zmarnować siedząc tu i pisząc, że jesteś.

Bo ty to wiesz. I oni to wiedzą nawet jeśli nie chcą. I chcę spać milion dni, dla miliona snów o milionie lat z jedną Tobą.

A jak zamknę oczy to się pojawisz, bo jesteś taka magiczna, a ja pod powiekami mam czarodziejski pył.

Zamykam. Trzy Czte-ry.

A.

1 comment:

Anonymous said...

Zamknij oczka kochanie..... ja ja łykne czwartego:*