Gdzie jestem? Tam gdzie byłam. Nic się nie zmieniło.
Właściwie… Zmieniło się, ale coś zupełnie innego.
Nie kocham. Nigdy nie kochałam. Nie umiem kochać. Mam taką drzazgę w sercu, że nie potrafię w sobie takiego uczucia wskrzesić. Opowiem Mu dzisiaj o tym i odejdę, z jakimś pewnie smutkiem w oczach, ale ze świadomością, że nie zrobię Mu więcej krzywdy.
Nie będę kochać i nie chcę być kochana, chcę być dotykana, głaskana, pieszczona, ale tylko wtedy gdy sama tego chcę i tak, abym mogła powiedzieć „wyjdź, już nie mam ochoty”. Tak chcę i tak będzie. Byleby się nie spieprzyło.
Nawet związek oparty tylko na sexie, potrzebuje pracy. Ale ta praca nie ingeruje ani w moją, ani w A. osobowość. Tak ma być.
Uwielbiam tę świadomość, że mogę zadzwonić i On przyjdzie i wylądujemy w łóżku i będzie tak jak ja chcę i przestanę myśleć na chwilę i wreszcie odpocznę od obowiązku kochania kogoś.
Uwielbiam zadawać sobie beznadziejny ból.
-Spójrz jakie mam pozytywne majtki, w serduszka!
-Żadne majtki, które miałabyś teraz na sobie, nie będą pozytywne.
A.
Sunday
Paradise circus
Author:
tyruryru
on
1:09 PM
Subscribe to:
Post Comments (Atom)

1 comment:
popełnijmy zbiorowe samobójstwo.
jak w japonii. zbiorowe haiku, czy coś. wszystko jest takie banalne.
Post a Comment