Saturday

bonjour novembre.

Nie chcę tak. Chcę już się spakować, już wyjść, już w deszczu jechać tramwajem, porozkładać swoje książki na półeczkach, swoje filiżance w szafkach, swoje sny wpleść w kąty mieszkania.

Znalazłam mieszkanie idealne. Tak jak chciałam, własne i stać mnie wreszcie! Tylko… Potrzebne są jeszcze dwie osoby, żeby mnie faktycznie było stać.
I co mogę zrobić? Rozlepiam ogłoszenia, tu i tam, szukam, proszę, napraszam się, wpraszam i narzucam.
I nic.
A odpowiedź będę musiała dać we wtorek. I będę udawać, że mi nie zależy, a potem usiądę i będę płakać.

Do świąt daleko, a dla mnie to jakby miało być jutro. A tak się tego paskudnie boję, że będę musiała jechać, znosić uśmiechy i przymilanie i nie wiem co jeszcze.
Albo sobie wyjdę i będę chodzić, chodzić, spacerować, gubić się na niby, żeby tylko nikt nie pytał gdzie jestem …

Warszawo, czy nie chcesz ze mną zamieszkać?
Szukam dwóch osób. Tylko dwóch. Do wspólnego, ładnego pokoju. Proszę?

Pozwólcie mi mieć święty spokój.

A.

1 comment:

jj said...

ten rok będzie dobry.
gdzie jesteś?