Bywają wieczory, że idę ulicą Ikara, popatrzeć jak na tle nieba trzepocze flaga na maszcie ambasady Stanów Zjednoczonych.
I ta flaga, cholera jasna, uświadamia mi dziwnie jak mało mam wspólnego z tym co się tutaj dzieje. Że mnie to wszystko nie dotyczy, ani ta flaga, ani to niebo, ani ambasada, ani nic zupełnie. Że snuję się wciąż pomiędzy rzeczami, które do mnie tak naprawdę nie należą, chodzę ścieżkami, których nie znam i oddaję siebie ludziom, którzy są mi zupełnie obojętni.
Będę musiała niedługo, wyczyścić rower, napompować opony i pojechać gdzieś, gdzie nic nie ma. Gdzie nic nie wykiełkuje i tam właśnie odetchnąć z ulgą. Tam pozwolę sobie wreszcie być.
Drink, get drunk and get out of my heart
Monday
Author:
tyruryru
on
10:12 PM
0
komentarze
Subscribe to:
Comments (Atom)
